Dziś na tapetę biorę Cobiego, znanego jako pieska z mokrym języczkiem. Tak mokrym, że lepiej już ubierz „pelerynkę”...
Nie bez powodu Cobi w sieci bije rekordy popularności. Mistrzowski copywriting, a może żenada roku?
Czy w kwestii Cobiego zamierzeniem było – nie ważne z jakim wydźwiękiem, byle tylko się rozeszło… A może jest to wszak bardzo niewinne tłumaczenie…
No dobrze… może, a może spójrzmy na spot w szerszym kontekście – idą święta, a producenci zabawek prześcigają się w pomysłach jak zwrócić uwagę na swój produkt… Cobi zagwarantował sobie miejsce w naszej głowie. A zrobił to – nie inwestując milionów w reklamę telewizyjną…
Swoją drogą Cobi chyba i tak nie ma szans zostać gwiazdą TV, no bo skoro nawet Teletubisie zostały zakazane?
W sieci, byśmy na coś zwrócili uwagę, musi być to po prostu mocne, bo internauta to zaawansowany klikacz, który widział już niejedno… Zresztą w Internecie już dawno została przekroczona granica dobrego smaku…
Z tego powodu nie wierzę, że spot z mokrym języczkiem jest sprawą przypadku.
Ale do meritum. Jeśli wszystko faktycznie zostało świadomie zaplanowane – copywriterzy mają naprawdę niezły tupet, ale też jeszcze lepszego nosa. Bo Cobi, nawet z nietypowymi funkcjonalnościami nie miał żadnego potencjału wirusowego.